,,WESELE” W LETARGU"

Dodano: 2023-02-26 16:26:24

,,WESELE” W LETARGU"

Kolejny wyjazd do teatru, kolejne doświadczenie. W miniony piątek, 24 lutego br., przenieśliśmy się w świat ,,Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Mikołaj Grabowski, reżyser, poruszył istotną problematykę tego słynnego polskiego dramatu, którą według niego jest ironiczna diagnoza polskości. Widowisko nie jest oczywiste, wymaga od odbiorcy koncentracji i refleksji nad jego sensem.
Na pierwszy plan wysuwa się problem widocznego podziału społeczeństwa i jego niezdolność do zjednoczenia się i podjęcia wspólnej walki dla dobra ogółu. Wesele chłopki z inteligentem to tylko chwilowe pojednanie, zdaje się, nic nieznaczące. Okazuje się, że te dwie grupy nie są gotowe do działania w sprawie narodowej. Z góry zakładają już klęskę, dlatego bezczynnie czekają na jakiś znak. Postacie ubrane na czarno, jak na stypie, siedzą razem w ciszy i nasłuchują przybycia Wernyhory. Ten ostatni akt jest najbardziej statyczny i ukazuje marazm Polaków.
W odniesieniu do oryginału, spektakl nie oddaje nastroju i stylistyki utworu. Brakuje motywu wirowania, żywych barw znanych z polskiego folkloru, młodopolskiej syntezy sztuk. Możliwe, że reżyser chciał, aby ,,Wesele” zyskało dzięki temu bardziej uniwersalny wydźwięk. Jednak czy skutecznie?
Oglądającemu spektakl, na myśl nie nasuwa się jasna refleksja, że przedstawione postawy mogą być przeniesione na teraźniejsze realia, że ta problematyka jest aktualna. Dawna wiejska gwara i archaiczny język polski znany z dramatu Wyspiańskiego pozostał niezmieniony. Większość kostiumów utrzymana jest w staromodnym stylem. Jednak niektóre elementy adaptacji faktycznie zostały znacząco uproszczone. Raczej skromna i nowoczesna scenografia – rdzawy dom, później chochoły i stoły przenoszą uwagę odbiorcy na treść. Tekst pierwszej części przedstawienia, czyli scen skupionych na zabawie gości, ich rozmowach oraz na pojawieniu się duchów, został skrócony.
Zjawy, które pojawiają się w spektaklu nie robią takiego wrażenia jak w oryginale. Okazuje się, że uczestnicy wesela są równocześnie Stańczykiem, Hetmanem, Upiorem, czy Wernyhorą. Postacie są jak najbardziej rzeczywiste, żywe, a nie wyimaginowane. Jedynie chochoł jest tutaj inny. W swojej dziwności i deformacji, jest groteskowy. Tymczasem ta groteska na tyle przeraża odbiorcę, że nie ma on odwagi na śmiech. Podobnie jest w przypadku piania koguta, które kończy spektakl. Potrzebne jest rozładowanie tego niejednoznacznego nastroju niepokoju i ironii, które wprowadza reżyser, ale nie pozwala na to uczucie pewnego rodzaju sparaliżowania, szoku, które pochłaniają odbiorcę.
Spektakl pozostawia widza z uczuciem zagubienia i zmieszania. Uważam, że przesłanie nie zostało jasno przedstawione - jeśli miało być to również odniesienie do realiów teraźniejszych, to ta refleksja przychodzi dopiero po analizie widowiska. Faktycznie podział polskiego społeczeństwa, to, że poświęca ono uwagę na dzielące różnice, a nie zważa na dobro ogółu, to problem aktualny. Jednak taki przekaz nie jest wystarczająco wyraźny. Mimo wszystko również takie ukazanie znanej lektury szkolnej poszerza horyzonty. Nieoczywistość interpretacji wymusza na widzu poszukiwanie znaczenia obejrzanego widowiska.
Dominika Kamińska-Wolny, klasa IV HP



« wstecz